niedziela, 14 sierpnia 2016

Pri Mari - Pirański smak morza

Blog Dwoje w drodze to nie tylko zapiski z większych lub mniejszych podróży, ale także subiektywne oceny, opisy emocji, wrażeń, krótko: o pasjach z pasją...
A dziś recenzja kulinarna, bo po prostu, zwyczajnie lubimy dobrze zjeść :)
Do Pri Mari w Piranie przywiodła nas recenzja zupy rybnej, którą przy okazji szperania w necie o Słowenii znalazłam na blogu Krytyka Kulinarna.
Recenzja Krytyki była tak przekonująca, że słowa: (..) zupa przez duże Z, obłęd i do tego przepiękna fotograficzna dokumentacja sprawiły, że w planie zwiedzania Piranu musiała znaleźć się także wizyta w Pri Mari. Ponieważ wcześniej naprawdę obłędną zupę rybną jedliśmy w chorwackim Selce, nie mogliśmy sobie odmówić porównania.
 
Osteria Pri Mari mieści się nad morzem, ale właściwie na wjeździe do miasta, przy ulicy Dantejewa 17, głównej ulicy prowadzącej do starej, historycznej części Piranu. Niestety można ją łatwo przeoczyć, a byłoby szkoda... 
No właśnie osteria - co odróżnia ją od typowej restauracji? Osteria jest zwykle niewielkim miejscem, często będącym rodzinnym interesem bazującym na miejscowej, prostej, domowej kuchni, w tym przypadku mocno osadzonej na owocach morza. Pri Mari łączy elementy kuchni typowo włoskiej (właścicielka pochodzi z Wenecji) ze słoweńską (mąż jest Pirańczykiem). Specjalnością kuchni Pri Mari, której Szefem kuchni jest Syn właścicieli są między innymi: 
  • zupa rybna, a właściwie zupa z owoców morza,
  • marynowane sardynki,
  • domowe gnocchi z rukolą i szynką parmeńską,
  • dorada z ziołami w sosie własnym,
  • grillowane przegrzebki,
  • risotto z szafranem i krewetkami,
  • grillowane kalmary zapiekane z serem i szynką,
  • dziki okoń morski pieczony w soli,  
  • spory wybór makaronów, np: z owocami morza, z truflami,
  • a także ośmiornice, homary, ostrygi i inne dary morza, które codziennie właściciele Pri Mari zakupują od miejscowych, zaprzyjaźnionych rybaków,
  • oczywiście także cała lista deserów, których niestety nie próbowaliśmy.
A do tego oczywiście niemała lista win domowych i tych przygotowanych z winogron z lokalnych winnic. 


 wnętrze Pri Mari prezentuje się tak: 

 
My pokusiliśmy się o spróbowanie owej zupy rybnej i przegrzebek, czyli Małż św. Jakuba. Zupa rybna w Pri Mari nie jest tradycyjną zupą rybną, której bulion gotowany jest na wywarze z kości i mięsa różnych ryb, jest to zdecydowanie tzw. sea soup - zupa z owoców morza, które każdorazowo, na parę minut przed podaniem klientom wrzucane są do klarownego bulionu tak, aby zachować ich idealną wręcz miękkość. Zarówno krewetki, małże czy kalmary były rzeczywiście perfekcyjne, idealnie miękkie. Gdyby bulion przygotowywany był właśnie na nich, zapewne byłyby gumowate, twarde, po prostu przegotowane.

Zupa, podobnie jak inne dania serwowane w tej części Europy, podawana jest w towarzystwie pachnącego, domowego chleba, z chrupiącą skórką, który idealnie komponuje się ze smakiem zupy. Chleb zwykle trafia na stół na parę chwil przed podaniem dania głównego, więc można go spróbować w połączeniu z regionalną oliwą z oliwek. Zupa nie zawiodła nas, smakowała wyśmienicie, przewaga owoców morza zdecydowanie odróżniała ją od zupy rybnej, którą jedliśmy w konobie w Selce. Chorwacka zupa miała bardziej wyrazisty rybny smak, zapewne bulion gotowany był właśnie na bazie różnych morskich ryb. Aromatyczny, esencjonalny wręcz bulion dopełniała ogromna ilość bielutkiego, delikatnego, mięsa ryb, a także małż. Całość posypana niezbyt drobno posiekaną kolendrą, idealnie podkreślała jej smak.




chorwacka zupa prezentowała się tak: 


 wierzcie, lub nie; niebo w gębie...
 Jeśli chodzi o Małże św. Jakuba to zdecydowanie wygrywa chorwacka wersja:


Przegrzebki podano z pomidorową salsą i zapieczono z mozzarellą. Połączenie delikatności przegrzebek, ich miękkiego i jednocześnie lekko wilgotnego mięsa, rozpływająca się w ustach salsa pomidorowa i regionalna mozzarella znowu ze sporą ilością kolendry to połączenie nie tylko idealne, ale wręcz boskie... Dawno, czegoś tak pysznego nie jedliśmy. Przegrzebki są jednym z popisowych dań wielu wielkich Szefów kuchni, między innymi Gordona Ramseya.
(...) Przegrzebki - jak mówi - Gordon Ramsay - należy smażyć ok. minuty z każdej strony. Jeśli będziemy smażyć dłużej, wyjdą gumiaste lub twarde jak podeszwa. Przegrzebki powinny być chrupiące z zewnątrz oraz miękkie i jędrne w środku. Trzeba uważać, aby podczas smażenia nie pozbawić ich wilgoci. Suche i twarde są niesmaczne. Jeśli takie zjemy, zrazimy się do muszli św. Jakuba (...).
Przegrzebki podano nam z cytryną i typową chorwacką przystawką - blitvą z ziemniakami. Blitva, inaczej rzymska kapusta, burak szpinakowy podawana jest z pokrojonymi w kostkę gotowanymi ziemniakami, doprawiona czosnkiem, solą, pieprzem i oliwą z oliwek. Smakuje po prostu genialnie. W Polsce, warzywem najbliższym blitvie jest, no właśnie: z wyglądu  botwina, a ze smaku chyba jednak szpinak. Smak blitvy jest jednak zdecydowanie bardziej wyrazisty.

Grillowane przegrzebki w wersji Pri Mari były delikatne, jędrne i idealnie miękkie, jednak to, czego im brakowało to zdecydowanie lepszego doprawienia. Może gdyby dodać do nich choć odrobinę natki pietruszki albo choć czosnku, albo kolendry to może mogłyby walczyć z tymi chorwackimi, a tak zdecydowanie to one wygrywają. Z drugiej strony, gdybyśmy jedli je po raz pierwszy właśnie w Piranie odczucia byłyby inne. Ciekawe jak smakują przegrzebki w wersji azjatyckiej, w której do ich przyprawienia używa się oleju sezamowego, sosu sojowego, imbiru, chilli oraz soku z limonki. 


Podsumowując:

jeśli ktoś (tak jak ja byłam) jest sceptyczny co do zupy rybnej, to polecam jej jednak spróbować. Jestem pewna, że zmienicie zdanie i zupa stanie się jedną z ulubionych. A przy okazji wizyty w Piranie, zajrzyjcie koniecznie do Pri Mari.  
Smacznego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz